środa, 27 września 2017

Biblia dla Dzieci w innej formie

Jeden z tematów którego nie lubię poruszać w internecie jest... religia. Uważam, że to sprawa osobista czy ktoś chodzi czy wierzy itd. U mnie wprawdzie średnio z tym wszystkim (lecz rozpisywać się nie będę) ale jak wiecie Dusia w maju przystąpiła do Pierwszej Komunii Świętej i nie, nie tylko dlatego, że każdy szedł więc wypada aby i ona to uczyniła. Dziecko me ma chęci, interesuje się, nadal z własnej woli w klasie 4 uczęszcza na ten przedmiot (2 osoby np zrezygnowały) więc ja jako matka muszę/chce na ile umiem wspierać Ją. Najważniejsze oczywiście są rozmowy a potem np przypomnienie czasem, że może się o coś pomodlić, obejrzenie jakieś bajki czy przeczytanie książki tematycznej. Jeśli chodzi o to ostatnie to chyba podstawą jest Biblia... i to właśnie m.in ją postanowiliśmy Dusi sprezentować z okazji Komunii. Wybór był trudny, bo wiele Wydawnictw ma w ofercie wersje dla Dzieci ale w końcu znalazłam taką która pasowała mi zarówno wizualnie jak i pod względem treści. Natomiast jakieś dwa tygodnie później odkryłam, że z logo znanego Wam zapewne Kapitana Nauki również wyszła Biblia... lecz nie w formie księgi. No i ostatecznie w wakacje Dusia wzbogaciła się i w tą pozycje :)


W małym tekturowym pudełeczku znajdują się złapane bindą 54 karty. Taka forma wydania jest nam doskonale znana ponieważ mamy już w swoich zbiorach np rożne Quizy KLIK i nadal uważam, że jest to bardzo wygodne. Bez problemu można przeglądać daną pozycje zarówno w domowym zaciszu jak i np w podroży oraz nie zajmuje ona zbyt wiele miejsca w szafce/w torebce.

czwartek, 21 września 2017

Twórczość własna Dziecka mego cz.6

Kiepsko idzie mi ostatnio blogowanie... W sumie to już tak od początku lipca ;)... średnio jeden post na tydzień... ech, słabo. Obiecuje sobie, staram się zmobilizować no ale zobaczymy. Z kreatywnymi, wspólnymi działaniami wcale nie lepiej... wiek Dusi, wakacyjna laba a teraz szkolne obowiązki robią swoje. Jednak tak jak już kiedyś pisałam, to, że my razem znaczniej rzadziej coś robimy nie oznacza, że moje Dziecko w ogóle nie działa plastyczno-technicznie. 
Dawno nie pokazywałam Wam Jej własnej twórczości stąd też dzisiaj taki wpis :).

Ostatnimi czasami najwięcej siedzieć potrafi przy... kartonie... :). Pudełka do butów też są mile widziane a do tego obowiązkowo pistolet z klejem na gorąco. Powiem Wam zupełnie szczerze, że podziwiam Dusię za pomysłowość, kreatywność i cierpliwość oraz precyzje do łączenie ze sobą czasem naprawdę malutkich kawałków. Dobrze, że zawsze mamy jakieś kartony w garażu ;) a jak już się za nie weźmie to pół dnia nie wychodzi z pokoju.
Powstało już wiele rzeczy... niektóre stoją tygodniami, inne po krótkim czasie ulegają zniszczeniu albo poprostu następuje wymiana na coś nowego. Czasem coś pełni pożyteczną funkcję, czasem służy do zabawy ale zdarza się również, że poprostu zajmuje tylko powierzchnie użytkową ;).

Poniżej część kartonowej twórczości mojego dziecka :)
Oryginalna patera na słodkości i owoce :)


Stojaczek na biżuterię

niedziela, 17 września 2017

Tajemnicze kapsułki

Całkiem niedawno na blogu który czasem odwiedzam - Ina i Sewa - zobaczyłam coś fajnego... magiczne kapsułki. Tak mi się spodobały, że również postanowiłam zakupić dla Dusi. Pojawiło się jednak pytanie gdzie? Autorka owej strony poinformowała, że zdobyła je w sklepie Mrówka ale niestety z naszej akurat "wyszły". Poszperałam więc na Allegro i nawet znalazłam tyle, że 3,30 produkt a 7zł wysyłka czyli trochę słabo... Skłonna jednak byłam zamówić ale dostałam cynk, że ponoć pojawiają się też w tzw sklepach chińskich. No i bingo... tam ostatecznie kupiłam. Miałam do wyboru 3 zestawy: dinozaury, ocean i zoo. Zdecydowałam się na 2 ostatnie. Cena jednego - 4,50.


 Gdyby ktoś jeszcze nie wiedział o co chodzi z tymi tajemniczymi kapsułkami to szybciutko tłumaczę :)
Aby dokonały się czary mary wystarczy przygotować naczynie z ciepłą wodą a potem włożyć do niej kapsułki.


poniedziałek, 11 września 2017

Nie do jedzenia lecz do zniszczenia

To, że na rynku dostępne są książki, które należy zniszczyć zamiast przeczytać wcale nie jest dla mnie niczym nowym i szokującym. Kupiłam bowiem kiedyś Dusi "Zniszcz ten dziennik". Wiem, że niektórzy bardzo sceptycznie podchodzą do tematu, no bo jak to tak... książki przecież trzeba szanować itd. Osobiście mam takie samo zdanie ale biorę poprawkę na to, że w takich przypadkach są to pozycje z kategorii " z zadaniami". Ok, inna sprawa, pisać coś, uzupełniać a inna wyrywać kartki czy robić w nich np dziury. Dlatego tego typu książki nie każdemu przypadną do gustu a aby się w nią wyposażyć i pozwolić dziecku działać trzeba troszkę "wyluzować".

W wakacje w nasze ręce wpadła kolejna pozycja z gatunku tych do zniszczenia. Tym razem nosiła tytuł "Nie jedz tej książki" (autorzy Davida Sindena i Nikalasa Catlow) a wyfrunęła ona spod skrzydeł Wydawnictwa Jupi.


Jak widzicie okładka prezentuje się dynamicznie i kolorowo ale w środku znajduje się tylko czerń i biel. Oczywiście jest to celowe, ponieważ ubarwieniem stron musi zająć się właściciel... Będzie musiał zrobić to na wiele sposobów a czasem jakąś kartkę zmasakrować ;).

wtorek, 5 września 2017

Podsumowanie wakacji :)

Dwa miesiące, nawet ciut więcej, to niby strasznie dużo czasu a jednak potrafią szybko zlecieć. Dopiero co Dusia żegnała szkołę a wczoraj znowu ją powitała. 4 klasa... nowy, wyższy, trudniejszy poziom... Nie wiem jak to będzie, bo rożnie z nauką u mego Dziecka bywało ale może da radę ;) wszystko okaże się bliżej półrocza. Narazie zresztą jakoś mocno nie myślimy o obowiązkach, bo wiadomo, że pierwszy tydzień to taki bardziej na poznanie i wprowadzenie. Lepiej póki co wspominać świeżo zakończone wakacje i dlatego dziś małe podsumowanie :).

W ubiegłym roku marzył mi się jakiś wypad nad morze... nie wyszło. W tym stwierdziłam, że zadowolimy się naszym zalewem ale za to chcieliśmy wybrać się na weekend do Wrocławia. Było bardzo blisko do realizacji owego planu ale ostatecznie nie dojechaliśmy. Wielka szkoda ale jak to się mówi co się odwlecze to nie uciecze. Dusi też było trochę smutno z tego powodu ale za to przeżyła inną super przygodę którą zapamięta chyba najbardziej z tych wakacji :)

Jak wiecie od jakiegoś czasu ma fisia na punkcie koni i dlatego zdecydowaliśmy się zapisać Ją na półkolonie w pobliskiej Stajni Nowelina. 5 dni od 9 do 16 a koszt takiej atrakcji to 450zł. Niby sporo ale po pierwsze sama sobie za sponsorowała z Komunijnych pieniążków a po drugie, warto było, bo spędziła tam super czas. Prawie każdego dnia mieli jakieś zajęcia plastyczne ( np malowanie koszulek, lepienie z masy solnej, modelowanie balonów), bardzo dużo czasu bywali też na dworze, nawet po deszczu, bo zabierała ze sobą kalosze (podchody, zabawy ruchowe, wielkie bańki itd) no i to co najważniejsze czyli obcowanie z końmi. Zdobywała zarówno nową wiedzę o nich jak i codziennie po 15 minut jeździła pomalutku ucząc się podstaw. Za każdym razem odbierałam Ją mega zadowoloną i trochę zmęczoną ;). Dodam jeszcze, że nie musiałam martwić się o wyżywienie ponieważ drugie śniadanko, dwudaniowy obiad i woda były już w cenie.